Krótko. Zbliża sie czas księżyca, nadchodzi „Księżyc myśliwych” Zbliża się czas nocnych polowań. Tej jesieni zawładnie nami piąty żywioł – żywioł księżyca… Niepokój, tajemnica i siła żywiołów w „Księżycu myśliwych” splatają się w opowieść o pogoni za prawdą i o ułudzie szczęścia. Ta mroczna, malarska i pełna smaków proza pulsuje hipnotycznym rytmem przypływów i odpływów morza. Dzieliło je 3,5 tysiąca kilometrów i prawie cały kontynent. Połączyło morze oraz zamiłowanie do kina i muzyki. W bezsenne noce pisały do siebie listy, prawie się nie znając. Tak – na odległość, w świetle księżyca i z dala od zgiełku dnia powszedniego – powstała najbardziej niepokojąca powieść tej jesieni. Tak, jest to niezwykłe dziełu dwóch oddalonych od siebie o tysiące kilometrów pisarek.Poznały się przelotnie przed laty, odnalazły niedawno, przypadkiem, w sieci. W Gdańsku letni upadł dawał się we znaki, w Lizbonie od miesięcy nie spadła kropla deszczu, od żaru nie było ucieczki. To wtedy, w gorące lato 2012 roku, rozrzucone po świecie, spotkały się – jako czytelniczki literacko-kulinarnego bloga Ewy Marii. Któregoś dnia jedno zdanie dało impuls: „Była druga w nocy, gdy Rodrigo de Triana z bocianiego gniazda okrętu Krzysztofa Kolumba zoczył ląd i zawołał: Tierra! Tierra!”. I tak na horyzoncie pojawiła się mała fryzyjska wyspa Sylt na Morzu Północnym, jesienna, daleka i chłodna, a wraz z nią dwie literackie siostry, które wpadają na pomysł, żeby wspólnie napisać powieść. Gdy w Gdańsku nastał czas jesiennych sztormów, a w Lizbonie nareszcie powiało chłodem, Księżyc myśliwych niepostrzeżenie przestał być jedynie intelektualną grą. Przez kolejne dwa lata piszą. Ani razu się nie spotykają, nie rozmawiają ze sobą przez telefon. Milczą na swój temat. Są daleko, osobno – z wyboru. Łączą je tylko półki przeczytanych książek, dziesiątki obejrzanych filmów i tropy muzyczne. I opowieść o wyspie, na której nigdy nie były, także jest wspólna. Razem planują losy ludzi, którzy nigdy nie istnieli, nadają im imiona, a potem nagle zmieniają lub zacierają tożsamość, bo dochodzą do wniosku, że w powieści powinno być tak jak w życiu, a w życiu trudno określić człowieka w sposób pełny i jednoznaczny. Poruszają swoimi bohaterami zza sceny jak kukiełkami w teatrze. Dopasowują stroje i rysopisy, obdarzają życiorysami i charakterami, a potem wiodą po zawiłych ścieżkach zdarzeń, sekretów i intryg, które stopniowo budują napięcie. Nim opowieść dobiegnie końca, napiszą blisko osiemset listów. Według Artemona list jest uczestnictwem w dialogu z kimś nieobecnym. Cycero nazywał korespondencję rozmową nieobecnych przyjaciół. Grzegorz z Nazjanzu w ślad za Arystotelesem głosił, że list nie powinien być ani większy, ani mniejszy, niż tego wymaga sama treść. Jak żaden inny gatunek, list stanowi odzwierciedlenie charakteru jego autora; mimo zalecanej prostoty stylistycznej nie powinien być pozbawiony pewnej „miłej ozdobności”. Z listów oddzielających poszczególne rozdziały Księżyca myśliwych niewiele dowiemy się o samych autorkach, zarówno rzeczywistych, jak i powieściowych. To ustaliły już na początku: że codzienność jest chwilowa i często, nim list dotrze do adresatki, rzeczy wyglądają już całkiem inaczej. Masz rację – pisała B. w Księżycu – w kwestii prywatności lepiej zachować ostrożność. Nasze listy mogą się przewijać, ale tylko w tle. Nie powinny zaciemniać fabuły. („Znów kolejny wyjazd, a potem góra prania, sprzątanie i prasowanie, i jabłka obrodziły w tym roku, tyle jabłek w ogrodzie!”). Gra idzie o granice – czy raczej o ich zacieranie – między rzeczywistością a fikcją, między jawą a snem, gdy różne rzeczy tylko nam się wydają, bo nie dość wyraźnie je widzimy. Dlatego nie dajmy się zwieść. Powieściowe listy to czysta mistyfikacja, precyzyjnie zaplanowana i wyreżyserowana. Swoisty teatr życia, świadomie skonstruowany przez autorki na potrzeby powieści jako komentarz, krótki oddech, interludium, ale i swoista intelektualna forma suspensu, który zmusza nas, byśmy cierpliwie zaczekali na rozwikłanie powieściowej intrygi. Książka, jakie lubimy. Pełna szczegółów, niepokojących drobiazgów, trochę jak szkatułka z pozytywką: wciąż ją nakręcasz i z ciekawością powracasz, patrząc, jakie klejnoty jeszcze w niej możesz odnaleźć. M. Parys http://blurppp.com/blog/zbliza-sie-czas-ksiezyca-nadchodzi-ksiezyc-mysliwych/
0 Comments
|
O książce piszą:Kliknij tutaj, aby edytować. Archiwum:
Maj 2017
Categories
Wszystkie
|