Ostrygi i wręcz przeciwnie Powieść dla ludzi kulturalnych. Bergman, Bergman, Bergman, w ogóle klasyka kina, klasyka literatury oraz to, co jednak wypada znać, jeżeli należy się do wymierającego gatunku, który uważa, że jeszcze coś wypada lub nie wypada. Filozofia, zabytki, muzyka. Jeśli coś lekkiego do słuchania na lotnisku to Sassetti, Bollani, Einaudi. Kuchnia to też kultura! Elegancja-Francja. L'hors d'oeuvres. Ostrygi najlepiej otwierać nożem od Sabatiera, mogą być też amerykańskie bostony od Dextera Russella. Następnie ostrygi spijamy. La calva od Boularda. Croque-monsieur z beszamelem na maśle, szczyptą muszkatu i gałązką tymianku, do tego niezbyt drogi (bo w końcu chodzi o prawdziwie dobry smak, a nie zwykły snobizm) riesling Louis Guntrum z Hesji o wyczuwalnym aromacie zielonego jabłka, cytrusów i gruszki. A jak piwo, to do niego tylko Harzer Käse. Nie wiem, czy to wszystko w ogóle istnieje, czy to taki postmodernistyczny żart. W każdym razie ja otwieram ostrygi wyłącznie tłukiem pięściowym z epoki kamienia łupanego. A kultura wyższa przyprawia mnie o lęk wysokości. Poza tym czuję się jak na teście, który co chwilę oblewam. (Chociaż, tak przy okazji, Listy do pani Z. napisał Brandys, a nie Dygat.) Miejsce akcji to Sylt – fryzyjska wyspa dla bogatych Niemców. I ogólnie jest europejsko i światowo. Wysmakowany język, żadnych, broń Boże, wulgaryzmów, cudowne opisy morza, nieba, pogody, uczuć... Interesująca konstrukcja całości. Ale żeby nie było zbyt staroświecko, to także gra z popularną konwencją. Nie będzie pewno zaskoczeniem, że jest to „miękki”, niepatriarchalny kryminał, bo teraz to się nosi. „Postmodernistyczny eklektyzm na granicy gry pozorów, czarnego humoru i autotematyzmu”, jak czytam w części autotematycznej. Jak kryminał, to musi być i zło. Też niezaskakujące – wielkie, bezwzględne i chciwe korporacje, zanieczyszczenie środowiska i neonaziści. Do intrygi można mieć rozmaite zastrzeżenia, ale skoro jest to postmodernistyczny eklektyzm na granicy gry pozorów, to chyba nie wypada. Najważniejsze, że zmusza ona bohaterów do poruszania się i kontaktowania ze sobą, bo w przeciwnym razie zapewne jedynie kontemplowaliby oni przyrodę, tajemnice egzystencji i uroki kuchni. Sama się sobie dziwię, ale bardzo mi się ta powieść spodobała. Jest w niej COŚ poza słowami, z czym niekiedy jednak dobrze jest poobcować, choć bezpieczniej jest tego nie nazywać. To jest właśnie piękne w literaturze, że czasami podoba się to, co się nie podoba. I to powinien być największy komplement dla autorek. http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20151014/czytelnia-kingi-dunin
0 Comments
|
O książce piszą:Kliknij tutaj, aby edytować. Archiwum:
Maj 2017
Categories
Wszystkie
|